Piękny przykład, jak zbyt duże zauroczenie pierwszą częścią (dałem 10/10) skutkuje rozczarowaniem drugą. To nadal dobra książka, mająca zalety poprzedniej, ale zwyczajnie wtórna i zwiastująca pewną stagnację. Oczywiście, to zbyt daleko idące wnioski, ale do trzeciej części będę podchodził z większym dystansem.
Z innej beczki - to jest tak ciepła na sercu kreacja fantasy, że aż się wzruszam. Taki powrót do bajkowych klimatów.
Czytając Crummeya, czyta się w zasadzie o tym samym, tło jego opowieści jest niezmienne. Wprowadza tylko innych bohaterów, aby móc przyjrzeć się bardziej swojej wyspie i opowiedzieć przez nich jej historię. Jeden z dwóch kanadyjskich Mistrzów, z miłą chęcią przypomnę sobie jego książki.
Hej, korzysta ktoś ze #storytel? Posłuchałbym sobie chętnie jakiejś książki sensacyjno-przygodowej, może coś w stylu Rollinsa? Ktoś coś takiego zna? #ksiazki@ksiazki
Moim zdaniem najsłabsza część serii, ale nadal świetna i nadal podtrzymuję zdanie, że to jedna z najfajniejszych trylogii fantasy, jakie kiedykolwiek czytałem. Tak, jestem dziecinny.
Jednocześnie mam wątpliwości, czy to faktycznie pozycja dla młodzieży - jeśli już, to dla starszej. A autor chyba trochę za dużo naczytał się erotyków i stwierdził "pa teraz!". Kristoff, kuźwa - gdybym chciał poczytać całe rozdziały o łóżkowych igraszkach, to bym kupił inne, nomen omen, pozycje.
Poza tym to, co zawsze - dużo przesady, humoru, krwi, brutalności, zwrotów akcji, a tutaj dodatkowo finał, który bardzo mocno kojarzy mi się z Sandersonem. Niestety, akurat w tym przypadku nie jest to dobre skojarzenie. Ale i tak polecam.
Miałem już sobie tego nie robić po pierwszym tomie, ale człowiek jest tylko człowiekiem. Coraz gorzej z kryminałami, bardziej męczą niż sprawiają frajdę. W podziękowaniach strasznie marudzi o moralnych pobudkach pokazania pewnych spraw - napisz dobrą książkę to nie trzeba będzie tłumaczyć o co 🙃
Jedyny plus to przypomnienie historii Dolnego Śląska dla Polski, bo lokalni to wszystko znają i czują.
Książka brutalna i przerażająca, ale nie pod kątem krwi oraz horroru. To ponadczasowe ostrzeżenie przed totalitaryzmem i ustrojami, które mogą do niego doprowadzić. Na pewno warto znać, ale czy czuję przyjemność po przeczytaniu tej lektury... Nie powiedziałbym i nie chodzi o to, że zmusza do przemyśleń, tylko zwyczajnie miejscami mnie nudziła. Druga połowa ciut lepsza od pierwszej.
Przeczytałem tak szybko, bo siadam do trzeciej części serii "Nibynoc", więc rozumiecie.
Trudno czyta się tę książkę. I nawet nie chodzi o treść oraz znaczenie, gdyż wiadomo, że ona nie ma być wesoła, a raczej otwierająca oczy, ale formę, która trochę przynudza. Może się to zmieni - jeszcze ok. 210 stron.
JAKIE TO JEST DOBRE. No dobra, może nie stanowi ideału, bo jednak nie lubię erotyki w fantasy (a tu jest ostra) i kolejnej powieści o nierównościach społecznych, ale samo to, że ta druga część nie tylko spełniła moje wysokie wymagania po przeczytaniu "Nibynocy", ale je przewyższyła, o czymś świadczy. Jeśli dodatkowo lubicie Starożytny Rzym, gladiatorów oraz cięty humor, to coś dla Was. Choć wiadomo - najpierw trzeba przeczytać pierwszą część.
Wyobraź sobie, jak wyglądałby nasz świat… gdyby polowania na czarownice nigdy się nie skończyły.
Powieść „The Women Could Fly” idzie za tą myślą i dochodzi do, niestety, logicznych wniosków. Oczywiście, że kobiety niezamężne – zwłaszcza te pod trzydziestkę i później – znajdowałyby się na celowniku państwa. Oczywiście, że kobiety z mniejszości etnicznych i seksualnych byłyby na celowniku BARDZIEJ. Nie mówiąc już o tym, że osoby trans i geje też nie umknęliby prześladowaniom. Oczywiście, że w imieniu prawa wciąż płonęłyby stosy.
(Jeśli powtarzasz daną czynność trzy razy, możliwe, że jesteś czarownicą. Czy rozmawiał_ś ostatnio z kozłami? Albo innymi zwierzętami?)
Okej, powyższy opis może się kojarzyć z kolejną kopią „Opowieści podręcznej”, przyrzekam jednak, że Megan Giddings nadaje tej historii swój własny styl i urok. Pierwszy akt powieści z dużą wrażliwością i wyczuciem przedstawia tę alternatywną, a jednak niepokojąco bliską rzeczywistość. Pozwala nam też poznać główną bohaterkę, Jo, jej teraźniejszość oraz dorastanie naznaczone utratą matki, queerowością w przemocowo heteronormatywnym świecie i strachem przed podejrzeniami o czary.
Jak to często bywa w powieściach, Jo w pewnym momencie rusza w podróż… Owocuje ona zwrotem akcji, który rozpoczyna drugi akt historii. Ta środkowa część podobała mi się najmniej. Nie wchodząc w szczegóły, bohaterka dostała szansę zwiania z tego opresyjnego świata… Tylko no, halo, pytanie brzmi: a co z tymi, których zostawiłaby za sobą? Mają gnić i tęsknić za nią, tak jak ona tęskniła za matką? Czy w ogóle ucieczka jest w takiej sytuacji etyczna? Przez chwilę zwątpiłam, czy autorka na pewno przemyślała te kwestie. Mogę was jednak od razu uspokoić: trzecia część „The Women Could Fly” odpowiada na te pytania w sposób wysoce satysfakcjonujący i daje Jo takie zakończenie, na jakie zasługuje.
Magiczna książka, nie tylko dlatego, że po części opowiada o magii. Na #sierpieńszalonychniewiast jak znalazł!
#czytam teraz książkę Anny Szołuchy i po 2/3 mam do powiedzenia jedno:
REWELACJA!
Niech was nie zwiedzie naukowy, suchy tytuł. To znakomita opowieść. Gdzie postawy, wiedza i emocje korporacji, polityków, samorządowców, rolników i naukowców często okazują się być inne, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Bardzo dobra kwerenda źródłowa, masa wywiadów. Czyta się jak najlepszy reportaż.
Hej! Poszukuję "Pana Samochodzika" na Kundla - mobi, epub, azw
Całej kolekcji, ale z kanonu (nie interesują mnie te "popłuczyny" pisane już po śmierci Nienackiego), więc części na załączonym zdjęciu.
Miałem całą kolekcję (łącznie z tymi popłuczynami), ale w takiej szpetnej formie, że wywaliłem...
Pomocy :)
Mam kolekcję książek w mobi, epub, pdf...
Część z nich kiedyś była w bibliotece Calibre, więc są "ułożone" -> Autor, w środku podkatalogi z książkami. Potem musiałem je ratować: dysk na których była kolekcja zaczął wariować, więc biblioteka została chamsko skopiowana na inny.
Spora część jest luzem, bo nie były w biliotece, tylko były wrzucane, ot tak, byle nie zgubić książek...
I teraz mam kupę książek, które są "zbibliotekowane", a część "luzem".
Jak ogarnąć to by było "ładnie"?
Znów wrzucić w Calibre i niech to ogarnie...?