Wyobraź sobie, jak wyglądałby nasz świat… gdyby polowania na czarownice nigdy się nie skończyły.
Powieść „The Women Could Fly” idzie za tą myślą i dochodzi do, niestety, logicznych wniosków. Oczywiście, że kobiety niezamężne – zwłaszcza te pod trzydziestkę i później – znajdowałyby się na celowniku państwa. Oczywiście, że kobiety z mniejszości etnicznych i seksualnych byłyby na celowniku BARDZIEJ. Nie mówiąc już o tym, że osoby trans i geje też nie umknęliby prześladowaniom. Oczywiście, że w imieniu prawa wciąż płonęłyby stosy.
(Jeśli powtarzasz daną czynność trzy razy, możliwe, że jesteś czarownicą. Czy rozmawiał_ś ostatnio z kozłami? Albo innymi zwierzętami?)
Okej, powyższy opis może się kojarzyć z kolejną kopią „Opowieści podręcznej”, przyrzekam jednak, że Megan Giddings nadaje tej historii swój własny styl i urok. Pierwszy akt powieści z dużą wrażliwością i wyczuciem przedstawia tę alternatywną, a jednak niepokojąco bliską rzeczywistość. Pozwala nam też poznać główną bohaterkę, Jo, jej teraźniejszość oraz dorastanie naznaczone utratą matki, queerowością w przemocowo heteronormatywnym świecie i strachem przed podejrzeniami o czary.
Jak to często bywa w powieściach, Jo w pewnym momencie rusza w podróż… Owocuje ona zwrotem akcji, który rozpoczyna drugi akt historii. Ta środkowa część podobała mi się najmniej. Nie wchodząc w szczegóły, bohaterka dostała szansę zwiania z tego opresyjnego świata… Tylko no, halo, pytanie brzmi: a co z tymi, których zostawiłaby za sobą? Mają gnić i tęsknić za nią, tak jak ona tęskniła za matką? Czy w ogóle ucieczka jest w takiej sytuacji etyczna? Przez chwilę zwątpiłam, czy autorka na pewno przemyślała te kwestie. Mogę was jednak od razu uspokoić: trzecia część „The Women Could Fly” odpowiada na te pytania w sposób wysoce satysfakcjonujący i daje Jo takie zakończenie, na jakie zasługuje.
Magiczna książka, nie tylko dlatego, że po części opowiada o magii. Na #sierpieńszalonychniewiast jak znalazł!
Taką oto zajawkową recenzję "The Women Could Fly" napisałam dla Mizuki (IG: manicpixiedreamgirlsforherself) w ramach jej akcji Sierpień Szalonych Niewiast. Mimo pewnego, ekhm, upadku morale w drugim akcie bardzo tę książkę polubiłam, tak więc no, wrzucam też tekst tutaj, a nuż kogoś zachęci 😊 Grafikę do posta (niejedyną, ale to już zobaczcie u niej resztę) zrobiła organizatorka akcji 🙂
Jak pisze Mizuki, "sierpień to miesiąc #womentranslationmonth. to miesiąc, kiedy osoby z całego świata mogą zjednoczyć się, czytając tłumaczenia książek napisanych przez kobiety. dlatego właśnie w tym miesiącu chciałam rzucić trochę światła na moje ulubione książki, których bohaterki mogłyby być nazwane 𝓼𝔃𝓪𝓵𝓸𝓷𝔂𝓶𝓲 𝓷𝓲𝓮𝔀𝓲𝓪𝓼𝓽𝓪𝓶𝓲. lecz one się tego nie wstydzą. dlatego i my też się tego nie wstydźmy. bądźmy szalone i szaleni, jeśli świat tego od nas wymaga i po prostu róbmy to, co należy."
Zachęcam do zerknięcia na instagram, co tam się dzieje z tymi szalonymi niewiastami, bo ciekawe się tam przewijają. A także do pisania własnych recenzji i polecajek, kto powiedział, że tylko mainstreamowe platformy mogą mieć fajne rzeczy.